Późne owoce

Tutejsze ogrody były przepełnione dojrzewającymi owocami, a zaczęło się od naszych malin. Zwykle pojawiają się one w maju, ale w tym roku wszystko wydawało się spóźnione. (Nasze żonkile, na przykład, zwykle kwitną w styczniu, ale w tym roku deszcz musiał je zmylić, by myślały, że są z powrotem w Walii i pojawiły się na czas przed Dniem Świętego Dawida). To samo sześciotygodniowe opóźnienie miało miejsce w przypadku framboesas , które po raz pierwszy dojrzały w czerwcu. Jednak, aby zrekompensować swoje opóźnienie, produkowały wystarczającą ilość owoców na śniadanie aż do początku września - przez trzy miesiące. Tuż za malinami pojawił się agrest. Chociaż lubię oba owoce, agrest zajmuje dla mnie szczególne miejsce: przypomina mi ogród mojej ciotki i kuchnię mojej mamy. Moja ciotka musiała mieć ogromną liczbę krzewów w swoim bardzo dużym ogrodzie, ponieważ wydawało się, że nigdy nie zabraknie agrestowych głupców, tart i ciast. Niestety, w naszym ogrodzie mamy tylko jeden samotny krzak.

Unikalny krzew agrestu

Czasami zastanawiam się, jak wyjątkowy jest nasz krzak agrestu. Założę się, że nie ma ich zbyt wiele w kraju. Kupiliśmy go w lokalnym centrum ogrodniczym, gdzie od razu zauważyłem, co to jest, a jego kolczaste pułapki wywołały dawno pogrzebane wspomnienia. Sprzedawca uznał ją za jakąś aberrację uva branca, a my kupiliśmy ją za grosze, posadziliśmy i odczekaliśmy kilka lat. Teraz, po ośmiu latach, owocuje corocznie, a w tym roku dała nam około dwóch kilogramów cennych owoców, a ja z dumą nosiłem moje kolczaste zadrapania, a nawet wyżłobienia, i jak głupiec z miłością jadłem moje desery z zabandażowanymi rękami.

Mniej więcej w tym samym czasie winorośl passiflory oddawała się swojemu zwyczajowi jednoczesnego wytwarzania kwiatów i owoców - dziwna cecha - ale dopiero pod koniec sierpnia pierwsze owoce wpadły w nasze ręce. W międzyczasie nasi sąsiedzi mieli problem, z którym chcieli, abyśmy im pomogli: mieli drzewo kumkwatu, które produkowało ogromną ilość owoców, a ponieważ nie lubili kumkwatów, poprosili nas, abyśmy pomogli im się ich pozbyć. Cóż, wszystko, aby pomóc sąsiadowi w potrzebie, oczywiście. Przez całe lato przekazywali nam kilogram za kilogramem kumkwatów, a kiedy spojrzałem na cenę małego koszyczka w supermarkecie, zaniemówiłem.

Ale co z nimi zrobić? Mieliśmy niewielkie doświadczenie w ich używaniu - tylko ostrożny smak tu i tam w przeszłości, ale teraz mieliśmy do czynienia z (dosłownie) wiadrami. Wkrótce stało się jasne, że sprawdzają się równie dobrze jako owoc i warzywo sałatkowe, a gdy upały nasiliły się w lipcu i sierpniu, byliśmy zadowoleni z nowych wariantów naszego sałatkowego menu. Jedna z naszych ulubionych sałatek powstała, gdy starłam część kumkwatów z tartą czerwoną kapustą i słodką cebulą i bawiłam się różnymi dressingami. Owoce nadały sałatce wyjątkowy smak i pięknie komponowały się z octem jabłkowym. Mniam. Do tego trochę czerwonej papryki z ogrodu i osiągamy coś w rodzaju sałatkowej nirwany. Próbowałem również robić dżemy, marmolady, konfitury i chutneye - pikantny chutney był szczególnie dobry i popularny wśród naszych sąsiadów nienawidzących kumkwatów. Jednak moim ulubionym odkryciem spośród wielu prób i eksperymentów były lody kumkwatowe. Szybko odkryłem, że przyjemnie jajeczne lody zrobione z jogurtu zamiast śmietany są idealne. To było coś luksusowego, wręcz lirycznego. Nasi sąsiedzi również byli zachwyceni rezultatem i poprosili o więcej - które otrzymali. Dopiero teraz zdaję sobie sprawę z ich przebiegłości.

Kumkwaty

W miarę upływu lata liczba kumkwatów malała, ale inni sąsiedzi podarowali nam kolejne wiadra, tym razem wypełnione małymi, ale pysznymi śliwkami, jako zapłatę za naprawienie przeze mnie sprytnej, zasilanej energią słoneczną pułapki vespa asiática w ich pasiece. Mój szwagier również pojawił się z kilkoma wiadrami tego samego: "małe, ale słodkie" - przeprosił.


Do tego czasu owoce marakui w końcu dojrzały, a gdy ostatnie maliny zostały zjedzone, owoce męczennicy zajęły ich miejsce na śniadaniowym stole. Zawsze myślę, że najbardziej lubię maliny, dopóki nie spróbuję agrestu, który jest wtedy królową. To znaczy, dopóki na nowo nie odkryję marakui i moje kubki smakowe nie zaczną pracować na najwyższych obrotach. Niebo.

Odwrócone kwiaty

A teraz nadmiar fig. Figi oczywiście nie są owocami, lecz odwróconymi kwiatami, ale pomińmy to. Obfitość to mało powiedziane - dojrzewają i spadają z drzew szybciej, niż jesteśmy w stanie je zjeść. Ponadto gruszki i jabłka codziennie docierają z pól, dołączając do ostatnich jeżyn w kruszonce. Wkrótce zostaniemy zasypani tonami winogron(vindimas tutaj na północy dopiero się zaczyna, choć z jakiegoś powodu z roku na rok jest coraz wcześniej), a wkrótce nadejdzie czas na coroczny mega-glut persymony. Uczta za ucztą. Głód jest daleko i zapomniany. Na razie.