"W listopadzie globalne temperatury wyniosły 1,54C powyżej poziomu sprzed epoki przemysłowej" - powiedziała Samantha Burgess, zastępca dyrektora Copernicus Climate Change Service. "Średnia z trzech lat 2023-2025 jest na dobrej drodze, by po raz pierwszy przekroczyć 1,5C". O dziwo, syreny alarmowe nie zawyły. Nie można było sobie wyobrazić gorszej sytuacji awaryjnej, ale nawet syreny strażackie nie zabrzmiały.

W rzeczywistości większość ruchu kierowała się w przeciwnym kierunku. Stany Zjednoczone po raz drugi wycofują się z Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu (IPCC). COP 30, coroczna konferencja na temat tego, jak dobrze świat radzi sobie z redukcją emisji, nie poczyniła prawie żadnych postępów w Brazylii w zeszłym miesiącu, a raport końcowy nawet nie wspomniał o paliwach kopalnych.

Kanclerz Niemiec, Friedrich Merz, wzywa UE do złagodzenia daty granicznej 2035 r. dla sprzedaży samochodów z silnikami spalinowymi. A co najgorsze, są próby zakazania nawet badań nad bezpośrednimi próbami obniżenia temperatury. Bez wątpienia robią to szczerze zaniepokojeni ludzie, ale wyrąbywanie dziur w łodziach ratunkowych rzadko jest dobrym pomysłem.

Na obrzeżach kwestii geoinżynierii krążą szaleńcy i oszuści, ale właściwymi ludźmi, z którymi należy rozmawiać, są klimatolodzy. Pisząc dwie książki na temat zmian klimatu (2008 i 2024), przeprowadziłem wywiady z ponad pół setką klimatologów i zaobserwowałem wśród nich powolną, ale stałą migrację w kierunku stanowiska pro-geoinżynieryjnego.

Nie chodzi o to, że podoba im się ten pomysł. Wszyscy rozumieją, że podstawową polityką musi być zakończenie emisji gazów cieplarnianych, głównie dwutlenku węgla i metanu. Wiedzą jednak również, że średnia globalna temperatura, podobnie jak wiele naturalnych procesów na dużą skalę, ma tendencję do nagłych, dużych skoków, a nie powolnego, płynnego pełzania (termin techniczny to "nieliniowy").

Rozważmy na przykład skok o prawie jedną trzecią stopnia Celsjusza w czerwcu 2023 roku. Nie został on przewidziany, dał nam całe ocieplenie, którego spodziewaliśmy się do połowy lat trzydziestych XX wieku, w jednym momencie i nie zniknął ponownie. Ocieplenie, które spowodowaliśmy bezpośrednio naszymi emisjami, przekroczyło niewidzialną granicę i nagle znaleźliśmy się na poziomie +1,5°C. I tak jest nadal.

Z pewnością istnieją jeszcze inne ukryte "sprzężenia zwrotne". Rzeczywiście, "nigdy nieprzekraczalne" średnie globalne cele temperaturowe +1,5°C ("aspiracyjne") i +2,0°C ("śmiertelnie poważne") zostały wybrane przez IPCC właśnie dlatego, że mieli nadzieję, że pozostanie poniżej tych poziomów zminimalizuje ryzyko wywołania wydarzeń takich jak czerwiec 2023 roku. Wydaje się, że nieco zbyt optymistycznie.

Osoby zaznajomione z polami minowymi wiedzą, że najlepszą polityką jest trzymanie się od nich z daleka, ale ten punkt mamy już za sobą. Każdy krok naprzód (a raczej każda dziesiąta stopnia cieplejsza) może wywołać kolejne duże sprzężenie zwrotne - a może nawet kaskadę sprzężeń zwrotnych.

Naprawdę nie chcemy zapuszczać się na to pole minowe dalej, niż jest to absolutnie konieczne.
Albo pomińmy metafory. Musimy wykorzystać każdą realną technikę, aby utrzymać średnią globalną temperaturę na niskim poziomie, podczas gdy gorączkowo pracujemy nad zakończeniem naszych emisji.

Jeśli geoinżynieria może obniżyć temperaturę nawet o kilka dziesiątych stopnia, dopóki nie uporamy się z naszym problemem emisji, miejmy nadzieję, że w ciągu najbliższych trzydziestu lub czterdziestu lat, może to stanowić różnicę między zwykłą nędzą, wydatkami i wstrząsami z jednej strony, a katastrofalnym globalnym wymieraniem z drugiej.

Jest to kontekst, w którym naukowcy zajmujący się klimatem dokonują obecnie wyborów. Jest to równowaga ryzyka, ale większość z nich niechętnie wprowadza geoinżynierię "do głównego pomieszczenia przestrzeni decyzyjnej", jak to ujął Johan Rockström, dyrektor niemieckiego Poczdamskiego Instytutu Badań nad Wpływem Klimatu.

Nigdy nie spotkałem klimatologa, który uważałby, że geoinżynieria powinna być stosowana jako substytut zakończenia emisji gazów cieplarnianych. Cała rozmowa dotyczy utrzymania ocieplenia na jak najniższym poziomie, podczas gdy my gorączkowo pracujemy nad wyeliminowaniem tych emisji.

Większość "początkujących" naukowców zajmujących się klimatem postrzega geoinżynierię jako konieczną i nieuniknioną, podczas gdy wielu starszych naukowców wciąż przechodzi transformację. Co ciekawe, starsi naukowcy często mają problem z wypowiedzeniem samego słowa "geoinżynieria" (ponieważ odwołują wcześniejsze przekonania), ale ich znaczenie jest jasne.

"Nie mamy wyboru", mówi Rockström. "Jesteśmy po prostu tak duzi i tak dominujący, że musimy teraz prowadzić pojazd. Obecnie po prostu siedzimy i tak naprawdę nie zdajemy sobie sprawy, że to my jesteśmy teraz tymi, którzy mają dźwignie".